Blog

Mam prawo być zmęczona i zwyczajnie odpocząć

Wiele lat potrzebowałam, by uświadomić sobie, że mam prawo być zmęczona. Co ciekawe, Ty też masz takie samo prawo jak ja – wszyscy je mamy. Nic złego nie ma w tym, że nawet w najukochańszej pracy zawodowej, wymarzonym projekcie, czy pracy w domu, przy dzieciach zwyczajnie możemy poczuć się zmęczone. Nie ma też nic złego w tym, by w takich momentach poprosić o pomoc i powiedz prawdę: „proszę, zrób to za mnie, bo ja muszę dziś odpocząć i się wyspać”. Z jakichś zupełnie nieracjonalnych przyczyn, my kobiety, nie potrafimy przyznać, że w jakiejkolwiek dziedzinie potrzebujemy wsparcia. Tak, jakby nasz mózg wciąż wmawiał nam, że musimy coś udowodnić innym, a przede wszystkim sobie, za wszelką cenę.

W świecie przepełnionym aforyzmami o zostaniu „miliarderem w miesiąc” odpoczynek przestał być trendy. Sama uległam nieustannemu pędowi w jakimś nieznanym kierunku, bez wytchnienia i czasu na higienę mózgu. Ciągłe życie polegające na odhaczaniu kolejnych zadań i celów, nie daje perspektywy i momentu na poczucie, czy to jest właśnie to, co chcę robić? Niedawno wróciłam z urlopu, który po raz pierwszy w tak dużym stopniu polegał na wylegiwaniu się, opalaniu się, czytaniu mało ambitnych książek i graniu w gry. Gdy podczas pierwszego dnia unosiłam się na materacu na wodzie, zaczęłam sobie układać plan na cały tydzień, co mogę nadrobić w najbliższe dni z prywatnych projektów (jak np. ta książka) i że efektywnie spędzę czas, planując najbliższe, intensywne tygodnie, w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka. Czy właśnie znów wzięłam urlop, by nadrobić wszystkie zaległości i zawalone terminy? Zdecydowanie nie. Dokładnie w tym samym momencie postanowiłam sobie, że przez cały najbliższy tydzień urlopu nie wyjmę laptopa. Biorąc pod uwagę moje nawyki oraz chęć ciągłej kontroli, taka decyzja nie była typowa do moich standardowych zachowań. Jestem w stanie nawet stwierdzić, że stanowczo wychodziła poza moją strefę komfortu. Dałam sobie oczywiście małą furtkę, że na pilne maile odpowiem, ale sama nie będę inicjować kontaktu. Przez pierwsze 2 dni otrzymywałam wiadomości, ale czym mniejsza była moja obecność w ogólnych, grupowych komunikatorach, tym mniej osób się do mnie zgłaszało. Wysłałam również prośbę, by w sprawach, w których nie jestem niezbędna, a standardowo dodaje się mnie do DW, w okresie mojego odpoczynku również zrezygnować z angażowania mnie, jeśli nic nowego nie wniosę. Zauważyłam, że przez ostatnie 2 dni nie otrzymałam już żadnego maila. Wracałam w sobotę, a niedzielę miałam przeznaczyć na sprawy domowe, jak pranie i relaks po wyjeździe – laptop oraz zaległe wiadomości pozostały jeszcze 1 dzień w stanie spoczynku. Jest to mój pierwszy raz, kiedy byłam w stanie aż tak się odciąć – włącznie z mediami społecznościowymi, które ograniczyłam do minimum. Ostatniego dnia urlopu przy komórce spędziłam łącznie tylko 44 minuty. Jeśli chodzi o mnie, to naprawdę 4 razy mniej niż standardowo. Jestem dumna.

Zauważyłam, że to nie kwestia wieku, by nauczyć się odpoczywać. To kwestia chęci i przede wszystkim, to zrozumienie i zaakceptowanie, że odpoczynek jest niezbędny każdemu z nas. Jeśli nie zechcesz odpuścić i podzielić się z innymi obowiązkami, czy poprosić o pomoc, by móc się skupić tylko na sobie, nie nauczysz się odpoczywać. Jeśli będziesz bał się, że przez tę chwilę dla siebie coś stracisz – nie zauczestniczysz w czymś lub czegoś nie zobaczysz, nigdy nie nauczysz się odpoczywać. Ważne też, by pamiętać, że czasem zmęczenie spowoduje, że więcej stracimy przez nieuważność tego, co się dzieje wokół, niż jeśli uczestniczylibyśmy w czymś krócej, ale za to intensywniej. Moim zdaniem odpoczynek nie jest oznaką słabości, lecz samoświadomości i racjonalności.

To mój początek drogi uczenia się tego, jak odpoczywać i nie dać sobie wmówić, przede wszystkim przez nas samych, że jesteśmy niezbędni. Nikt nie jest niezastąpiony, a czas to jedyna waluta, której nigdy nie będziemy mogli odrobić.

Marta Wójcik