Blog

Nigdy więcej! – Serio?

Kiedy dziecko ucząc się chodzić upada, wstaje i ponownie próbuje. Nie analizuje swojej porażki, nie wynosi jej na piedestał, by celebrować jako granicę, której nigdy nie przekroczy. Dziecko swojego upadku nie postrzega jako błąd, którego nigdy więcej nie odważy się popełnić. Zwyczajnie i bez rozpamiętywania niepowodzeń powtarza czynność do skutku. Jakie mądre jest to dziecko.

Ja i pewnie Ty uwielbiamy rozpamiętywać przeszłość. Rozdrapywać ją i wracać celebrując w sobie żal i doświadczenia, które mają zapewnić nam pozorne bezpieczeństwo. Głupie postanowienia, które ograniczają nas w rozwoju: „nigdy więcej!”. Jeśli nie będziemy próbować do skutku, to w jaki sposób możemy coś osiągnąć? Uczymy się na błędach – zgadza się – powodując, że korygujemy pewną zależność przyczynowo skutkową, by wykluczyć zmienne odpowiadające za porażkę. Jeśli oblejemy prawko, bo wymusimy pierwszeństwo, to ponownie podchodzimy do egzaminu wiedząc, by następnym razem ustąpić sąsiadowi po prawej. Nie rzucamy wizji przyszłości o własnym aucie, które umożliwi nam w każdym momencie wsiąść za kierownicę i pojechać na drugi koniec Europy (rzeczywistość jednak weryfikuje marzenie, a takie wyobrażenie niezależności i spontaniczności realizujemy rzadko – a najczęściej nigdy – wybierając przeważnie planowany urlop). Skoro tak, to dlaczego, gdy raz nie wyjdzie nam w miłości, małżeństwie, przyjaźni mówimy: „nigdy więcej!”, „już nikomu nie zaufam” i „to nie dla mnie”. Czy relacje z innymi ludźmi mają własną szufladkę w naszym mózgu, oznaczoną hasztagiem jednorazowego użytku? Jeśli się przewrócisz – wstajesz i idziesz dalej, jeśli ktoś Cię zdradzi – nigdy więcej nie zawierzasz żadnemu innemu człowiekowi na całym świecie. Argument ZA oddzielną szufladką jest taki, że upadek łatwiej zapomnieć niż zdradę, ale argument PRZECIW pokazuje, że tylko Ty miałeś wpływ na upadek – nie było osób trzecich, które możesz wykluczyć, by doprowadzić do nowych skutków. Różne osoby, to różne osobowości, a różne osobowości to różne decyzje i zupełnie nowe relacje.

Znasz jedyny wspólny czynnik wszystkich Twoich dobrych i złych doświadczeń?

Jesteś nim Ty.

No to jedziemy.

Po co rozpamiętywać przeszłość, skupiać się na tym co nie wyszło i martwić, by już nigdy nie być zranionym? Jeśli mam złamać serce cztery razy, żeby za piątym znaleźć swoją największą miłość, to ja zrobię to z pełną premedytacją. Przestałam mówić: „nigdy więcej!” – bo te stwierdzenie już samo w sobie, skupia się na tym co było, a ja pragnę jeszcze więcej. Chcę krzyczeć i czerpać z życia, a mogę to robić tak mocno jak nigdy, dzięki ludziom wokół mnie. Nie chce skreślać wszystkich relacji i uczuć, bo kilka razy oberwałam rykoszetem. Każde doświadczenie dało mi wiedzę, jak zminimalizować ryzyko negatywnych skutków, ale nauczyłam się nie rezygnować z szansy na szczęście.

A Ty? Chcesz poczuć, że żyjesz, by każdego dnia brać pełną piersią oddech, decydując co dalej? Latać i spadać, cieszyć się i płakać, kłócić i przebaczać, nienawidzić i kochać? Gdy spadasz na sam dół lub nurkujesz w głębiny, to pamiętaj, że tylko po to, by się odbić od dna. Spadanie może dodać Ci tyle siły i adrenaliny, by wzbić się wyżej niż udało Ci się kiedykolwiek wcześniej. Może pomyślisz, że to puste słowa, a podniesienie się nie jest łatwe.

Wiem o tym, byłam tam – na dnie i wcale nie miałam chęci ani siły by się odbić. Przyszła jednak wtedy jedna taka chwila, w której musiałam wybrać co dalej… I nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo chciałam tam dłużej poleżeć, ale wiedziałam, że nic by się nie zmieniło, może oswoiłabym swój stan nieszczęścia i pogodziła się z nim. Tylko czy warto było żyć, by celebrować własną niedolę i niekończące się pasmo porażek, którego nie zamierzałam zmieniać? Wtedy właśnie wyszłam poza strefę własnego komfortu i powiedziałam nieco bardziej niecenzuralnie: „WALIĆ TO!” Spróbuję od nowa choćbym miała znów spaść i nawet pogłębić nieco tą studnię. Jeśli nie zaryzykuję jeszcze raz i jeszcze raz, to nic się nie zmieni i może będę bezpieczna emocjonalnie w swoim wewnętrznym nieszczęściu i poczuciu nijakości. Właśnie wtedy spotkałam najlepszych na swojej drodze ludzi i pogodziłam się z przeszłością oraz wydarzeniami z młodości, z którymi wcześniej nie mogłam się pogodzić. Wybaczyłam sobie i innym, z którymi wiążą mnie nierozerwalne więzi. Postawiłam na ryzyko nieustannego próbowania do skutku i niemówienia: „NIGDY WIĘCEJ”. Teraz mówię: „ZOBACZYMY”.

Żyj tak jak chcesz i spadaj na tyle świadomie by dostrzec ludzi i sytuacje wokół, które pomogą Ci się odbić.

Marta Wójcik