Blog

Polska edukacja – moja historia z angielskim

To jest problem, którego nigdy nie poruszałam, ale ostatnio wciąż chodzi mi po głowie. I wcale nie z powodu pandemii. Dziś 30 dzień z rzędu odbyła się moja lekcja angielskiego z czego jestem ogromnie dumna. Nadrabiam zaległości.

I oto historia, która opowie Wam z czego wynikają owe braki.

W podstawówce byłam całkiem niezła z angielskiego i nic nie zapowiadało zmiany. Jednak przeniosłam się z podstawówki dla 100 osób w Uhowie do gimnazjum liczącego ponad 1000 osób w Łapach. I wiecie co? Miałam jeszcze lepsze wyniki.

Trafiłam na nauczycielkę angielskiego, młodą i zaraz po studiach. Jeszcze w 1 klasie z nami pracowała, ale później coś uległo zmianie. Zaangażowana „Pani Profesor” znudziła się prowadzeniem lekcji i czas spędzała na czasopismach lub plotkowaniem z 2 uczennicami z naszej klasy. Ogólnie nam to odpowiadało, bo każdy kto chciał się rozwijać chodził na dodatkowe lekcje i pod koniec 2 klasy większość lekcji prowadził nasz kolega z klasy, któremu nauczycielka przekazywała książkę z tematem, po czym wychodziła do pokoju nauczycielskiego i wracała, tylko by zamknąć klasę. Były jednak dni, w których zostawała w klasie i wraz z naszymi 2 koleżankami wchodziła w trans plotek i ploteczek. Jako uczniowie klasy czasami nawet rozmawialiśmy, że może warto komuś powiedzieć, że nauczycielka nie uczy nas już od miesięcy, ale zwyczajnie baliśmy się konfrontacji. Kto uwierzy dzieciom, a poza tym pozostała cześć klasy, która mniej optymistycznie podchodziła do nauki nie wybaczyła, by nam tego.

Na domiar złego nadepnęłam na odcisk jednej z wyżej wymienionych koleżanek, a ona wzięła sobie na cel poniżanie mnie w każdej możliwej sytuacji. Co gorsza ja zaczęłam wtedy szybko dojrzewać i w krótkim czasie mocno zarysowały się u mnie kobiece kształty. Moja „droga” koleżanka stworzyła do tego 2 historie: 1 – wypychanie stanika i 2 – o wiele gorsza, że jestem w ciąży. To, że nastolatki o sobie plotkują jest popularne i nikogo to zapewne nie zaskoczyło. Chodzi sytuację, w której się dowiedziałam. I tutaj wchodzi zaskoczenie. Moja Pani od angielskiego podczas jednej ze swoich lekcji w 2 klasie gimnazjum zrobiła sobie przerwę w plotkach z moimi koleżankami i na forum klasy wywołała mnie po imieniu i nazwisku: „Marta Dąbrowska to prawda, że jesteś w ciąży?”. Serce mi stanęło i czułam, że zapadam się pod ziemię. Odpowiedziałam krótkie i ciche: „nie”, po czym powstrzymałam płacz i po chwili wyszłam do łazienki. Wiecie co czuje 15-nastolatka, której nauczycielka na forum zadaje takie pytania? Nie potrafię nawet opisać… ale uczucie wraca gdy o tym po myślę nawet teraz. Jest okropne.

Byłam zaangażowana w wszelkiego rodzaju koła zainteresowań, reprezentowałam szkołę, prowadziłam rówieśniczą grupę taneczną, grałam w przedstawieniach, chodziłam na oazę i udzielałam się w Kościele, a dodatkowo wstydziłam się słowa seks, a co dopiero samego aktu. Plotki często nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, a tym bardziej wśród nastolatek. To sposób na zdobycie władzy i zainteresowania wśród rówieśników, coś w stylu: „wiecie co słyszałam” i na chwile stajesz się ważny. Jednak tutaj nie chodziło o naiwne, dorastające nastolatki, a o dorosłą kobietę. Byłam 15-letnim dzieckiem, a może już młodą kobietą, którą nauczycielka sprowadziła do roli żartu lub przedmiotu. Już wtedy zobaczyłam jaką przepaść dzieli dziewczynki i chłopców i dostrzegłam, że często to właśnie kobiety siebie nawzajem traktują znacznie gorzej.

Pewnie zastanawiacie się jak to się skończyło. Oczywiście ani ja, ani nikt z rówieśników nikomu dorosłemu o tym nie powiedział. Jak można powiedzieć coś złego o nauczycielu rodzicom – nie było najmniejszej szansy, bym podzieliła się faktem z dorosłymi. Czułam się dorosła więc czułam, że muszę to przemilczeć i zapomnieć.

Przed kolejną lekcją w furii wykopałam drzwi do sali wyłamując zamek. Koledzy poprawili je na tyle, by nauczycielka nie zauważyła. Później nie pojawiłam się na kilku kolejnych lekcjach, usprawiedliwiając się próbami do teatrzyku. Przestałam uczyć się języka, siedziałam na przedostatniej ławce i unikałam kontaktu z kobietą, do której straciłam szacunek.

W zasadzie dziś po raz pierwszy dzielę się tą historią. Dlaczego? Bo przez ostatnie tygodnie zrozumiałam, że nie nienawidziłam angielskiego, a wspomnień, które ze sobą przywoływał. Chwała mojej nauczycielce angielskiego w liceum, że w klasie z rozszerzonym angielskim dociskała mnie tak mocno, że z ciągłych zagrożeń wynikających z zaległości wyszłam na mocne 3 w 3 klasie i prawie 90% na maturze. Później jednak odstawiłam przedmiot, który był przeze mnie tak znienawidzony, a teraz okazuje się tak potrzebny, że muszę do niego wrócić.

Nie uważam, że każdy nauczyciel jest zły. W gimnazjum miałam połowę świetnych nauczycieli, którzy przekazali mi mnóstwo pasji i wiedzy, a ulubionymi przedmiotami były polski i matematyka – wiem dziwne połączenie. Winię system, który nie weryfikuje jakości lekcji i podejścia nauczycieli. Nagradza za uczenie się na pamięć treści, a nie samodzielne myślenie i interaktywną pracę w grupach. Winię system, którego nie interesuje co faktycznie robił nauczyciel na lekcji, tylko co wpisał do karty czy dziennika.

Cała sytuacja wydarzyła się ponad 17 lat temu, a ja ją pamiętam ze szczegółami jakby to było wczoraj. Pamiętam, może z 3,4 imiona i nazwiska nauczycieli z gimnazjum, ale jej mam wyryte na stałe w głowie. Właśnie taką traumę może spowodować 1 nauczycielka w głowie nastolatki, którą Twoje dziecko spotka na swojej drodze przez błąd w systemie. Błąd osoby, którą ją weryfikowała i dopuściła do uczniów, a może brak jakiś dodatkowych umiejętności czy testów psychologicznych. Ten sam lęk przed jej wpływem spowodował, że nigdy o tej sytuacji nikomu nie powiedziałam.

Mój dzisiejszy wpis dedykuję dla wszystkich dobrych nauczycieli, by zwracali uwagi, na swoich kolegów – co robią i jak traktują uczniów, to wbrew pozorom wy jesteście najbliżej, dedykuję dyrektorom szkół, by interesowali się tym co się dzieje na lekcjach, dedykuję dla pedagogów i psychologów szkolnych, by pomagali radzić sobie z rzeczywistością zarówno dla uczniów jak i nauczycieli, dedykuję dla ludzi tworzących ten system – bo dostrzegli zmiany jakie zachodzą i doceniani umiejętności uczniów, które wychodzą za standardowy i niezmienny od dziesięcioleci schemat.

Edukacjo w Polsce życzę Ci ZMIANY.

Marta Wójcik